Elżbieta Lorek - portret

13 czerwca 2024
-
5 minut

Niewielki, ale bardzo przytulny, biały gabinet ozdobiony dużymi, zielonymi roślinami. W powietrzu unosi się atmosfera skupienia i spokoju, choć dzień spotkania z Elą obfitował w wiele niespodziewanych zdarzeń, z którymi jako kierowniczka magazynu, Ela musiała sobie od rana poradzić. Patrzy na swój komputer, pod którym można zauważyć kartkę z napisem „Uśmiech to taka krzywa, która wszystko prostuje”.

Wszyscy wiemy, ale oficjalnie zadam to pytanie, jak się nazywasz i na jakim stanowisku pracujesz?

Jestem Elżbieta Lorek, choć wolę mówić o sobie Ela i kiedy inni również tak się do mnie zwracają. Pracuję na stanowisku kierownika magazynu, które ma wiele wspólnego z logistyką i zarządzaniem.

Jak długo pracujesz już w De Heus?

Od 2016 roku, zatem zaczynam już 8 rok pracy.

Dlaczego wybrałaś taki rodzaj pracy?           

To bardzo ciekawe pytanie. Kiedy trafiłam na ogłoszenie pracy z De Heus, wiedziałam, że moje kompetencje i wieloletnie doświadczenie idealnie wpasowują się w ofertę pracy. Droga, którą chciałam pójść, była dla mnie bardzo intrygująca. Od wielu lat zgłębiałam wiedzę na temat planowania produkcji, magazynowania czy transportu krajowego i międzynarodowego. W ostatnim czasie zdałam sobie sprawę z tego, że to właśnie magazynowanie zajmuje mnie najbardziej i jest to sfera, w której chciałabym się rozwijać. Oglądając ogłoszenie, pomyślałam, że to może być moje miejsce na ziemi i że właśnie tam się zatrzymam. Jak widać, minęło 7 lat…

Przyszłaś do De Heus i… Z czym musiałaś zmierzyć się na początku?

Kiedy przyszłam do firmy, musiałam na początku nauczyć się całej branży. Wcześniej pracowałam w przedsiębiorstwach związanych z produkcją mebli i butów. Okazało się jednak, że produkcja pasz to jest „to coś”. Było to dla mnie inspirujące, pokazało mi, że potrafię jeszcze podejmować działania w innym kierunku.

Czy po takim czasie możesz stwierdzić, że De Heus to Twoje miejsce na ziemi?

Lubię swoją pracę, lubię tutaj przychodzić. Każdy dzień wygląda zupełnie inaczej, zawsze coś się dzieje. To nie jest praca statyczna, gdzie wypełniam swoje zadania, zamykam drzwi i wychodzę. Zawsze jest mnie pełno. Nigdy nie widziałam się w pracy spokojnej, zastrzyk adrenaliny jest mi potrzebny.

Czy logistyka i produkcja to jest miejsce dla kobiety?

Zdecydowanie tak. Ja od zawsze wykonuję zawody, o których można by powiedzieć, że są bardziej „męskie”. Według mnie to, gdzie pracujesz, nie wynika z płci, tylko z człowieka. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to potrafisz, czy czujesz dany zawód. Ważne, żeby robić to, co się lubi i żeby robić to dobrze.

A czy na przestrzeni lat w Twoim zawodzie pojawia się więcej kobiet?

Myślę, że tak. Kobiety otworzyły się na różne zawody, pokazując, że również świetnie się w nich odnajdują. Mocną kobiecą cechą jest wielozadaniowość. Granice między zawodami już dawno zaczęły się zacierać w obie strony i dzięki temu świat idzie do przodu.

Jaka jesteś Ty, Ela, zawodowo?

Najtrudniej jest opisać siebie. Próbując w trzech słowach: uczciwa, pracowita i szczera. Myślę, że to ostatnie określenie jest dla mnie szczególnie ważne. Wychodzę z założenia, że to, co jest, co „nie styka”, powinno być mówione otwarcie. Nie tylko w zespole, ale także w kontaktach z przełożonym. Ja się nie obrażam, zdecydowanie wolę, kiedy ktoś przyjdzie i powie mi wprost, że coś mu nie odpowiada. Wtedy wspólnie szukamy rozwiązania. Jestem też uparta, dążę do celu, jednak nigdy po przysłowiowych „trupach”. Moim mottem od lat jest stwierdzenie „nie ma sytuacji bez wyjścia”. Jestem też życzliwa, bo wiem, że dobro wraca, nawet podwójnie!

Jak wygląda Twój standardowy dzień pracy?

To jest bardzo trudne pytanie! Codziennie wykonuję wiele zadań. Dzień zaczynam zawsze od tego, że spotykam się z zespołem i robię obchód. Idę do operatorów, rozmawiamy o tym, co się wydarzyło nad ranem. Później idę na kosz przyjęciowy, do magazynów, przechodzę przez plac i teren wokół wytwórni. Muszę zdążyć w pół godziny, ponieważ później mamy odprawę. Rozmawiamy z logistyką i biurem obsługi, z kierownikami. Od tego momentu dzień już nigdy nie wygląda tak samo. W kalendarzu czasem są kolejne spotkania, muszę również zaznaczyć w systemach, co zostało wyprodukowane, wszystko sprawdzić. I tak przechodzę od jednego zadania do drugiego. Zawsze planuję sobie też kolejny dzień pracy. Najciekawsze są jednak te zadania, które są najtrudniejsze, a ja muszę znaleźć sposób, jak je rozwiązać. W takich sytuacjach wybieram się na spacer dookoła wytwórni i próbuję znaleźć natchnienie.

Co w Twoim stanowisku najbardziej Cię fascynuje?

Najłatwiejsze są zadania programowe. Tutaj można sobie wypracować schematy działania. Natomiast to zarządzanie zespołem jest najtrudniejsze i jednocześnie najbardziej fascynujące. Zarządzam 12 osobami. Do każdej z tych osób trzeba podejść indywidualnie. Czasem wydaje się, że zespół jest świetnie poukładany i zorganizowany. Nagle przychodzi jeden dzień i każdy jest „elektryczny”. Wtedy właśnie trzeba powyciągać wtyczki i uruchomić system ponownie. Rozmawiam, staram się wejść w ich „buty”. Czasem nawet mówię, „idź się przejść, złap oddech”. Ważne jest dla mnie jedno. Nie zapominam, że kiedyś pracowałam na takim stanowisku, jak moi pracownicy.

Czy pracując w De Heus, czujesz się spełniona zawodowo?

Z przyjemnością wykonuję powierzone mi zadania, wypracowałam sobie bardzo fajne kontakty nie tylko w najbliższym zespole, ale także z koleżankami i kolegami z innych działów. Firma pozwala mi się wciąż rozwijać, doskonalić swoje umiejętności podczas kolejnych szkoleń. Bardzo fajne jest to, że De Heus inwestuje w swoich pracowników, co wcale nie jest tak często spotykane. Szkolenia pozwalają mi na przyjrzenie się swoim umiejętnościom i dzielenie się wiedzą z zespołem.

Z jakiego projektu lub projektów jesteś najbardziej dumna z perspektywy 8 lat pracy w De Heus?

Mój wewnętrzny projekt, z którego jestem najbardziej dumna, to projekt „Zespół”, projekt „Człowiek”. Kiedy przyszłam, zespół nie do końca ze sobą współpracował. Zaczęłam drążyć, rozmawiać… Obecnie zespół się wspiera, a ja to bardzo doceniam. 

Jaka jest Ela prywatnie, co ją pasjonuje?

W domu zdecydowanie jestem bardzo zadaniowa. Czasem o sobie mówię „Matka i kwoka”. Wszystko sobie planuję i staram się, żeby codziennie mieć dla siebie godzinę. Rower to coś, co kocham. Jeżdżę cały rok, bez względu na pogodę. Im bardziej się zmęczę, tym bardziej jestem szczęśliwa. Bieganie to moja druga pasja. Ogólnie: stawiam na sport.

Jakim pracodawcą jest De Heus, dlaczego myślisz, że to właśnie tutaj będziesz aż do emerytury?

Warunki pracy są naprawdę dobre, czuję się tutaj bezpiecznie. Istotna jest stabilność zatrudnienia. Uważam, że dobrze wybrałam i to jest miejsce dla mnie. Ważną kwestią jest dobre wynagrodzenie, jednak nie najważniejszą. Tutaj nie czuję się sfrustrowana. Pieniądze to nie wszystko, nie można tylko na nie patrzeć podczas wyboru stanowiska. W firmie jest również dobra atmosfera, bardzo dobrze współpracuje mi się z moim zespołem. Dodatkowo fascynuje mnie różnorodność zadań, które mogę wykonywać. W De Heus moja codzienność nie jest monotonna.