Plan działania opracowany z doradcą sprawia, że nie musimy działać doraźnie

26 maj 2021

Rozwój stada podstawowego odgrywa znaczącą rolę w odbudowie sektora trzody chlewnej. Hodowla w cyklu zamkniętym oraz produkcja polskiego warchlaka cieszą się coraz większym zainteresowaniem, co wiąże się przede wszystkim z większą opłacalnością produkcji oraz stabilnością. Dlaczego produkować warchlaka, czy jest na niego zbyt, jak kształtują się wyniki hodowlane - na te pytania odpowiadają Marek Rymszewicz, właściciel fermy, liczącej 500 loch oraz Wojciech Szulgo i Adam Tomczak z De Heus.

Trochę danych na początek

Stado podstawowe loch w Polsce liczyło w grudniu 2020 r. 815 tys. sztuk, czyli o 58,2 tys. sztuk więcej niż rok wcześniej i 20,1 tys. sztuk więcej niż w czerwcu 2020 r. Wciąż jest to jednak niewiele. W 2005 r. liczba stada podstawowego loch kształtowała się na poziomie 1,8 mln. sztuk.
 

"Ta sytuacja związana jest m.in. tym, że hodowla stada podstawowego nie jest rzeczą łatwą. Wymaga dużej wiedzy z zakresu żywienia, profilaktyki, ale przede wszystkim kompleksowego zarządzania. Niezbędna jest także cierpliwość i determinacja" - mówi Wojciech Szulgo, kierownik regionalny ds. trzody chlewnej De Heus. 

Warto postawić na lochy

Marek Rymszewicz, hodowca 500 loch z Trygortu (woj. warmińsko-mazurskie) postawił na lochy i produkcję polskiego warchlaka.

 

"Dlaczego? Ponieważ obserwując, to co dzieje się na rynku, czyli powszechny zakup importowanych z Danii warchlaków, stwierdziłem, że to odpowiedni kierunek. Świnie, które tuczymy powinny się rodzić u nas, w Polsce. To zmniejsza wydatki, ponieważ znacznie ogranicza koszty transportu i eliminuje drogich pośredników. W ten sposób cały zysk zostaje w naszym kraju." - mówi Marek Rymszewicz.

"Problemu ze sprzedażą nie ma. Mamy kilku stałych, lokalnych odbiorców, zamówienia na 2 miesiące do przodu. Mam też zapisy np. na wrzesień. Polskie warchlaki nie pokonują dużych odległości, w przeciwieństwie do duńskich, co przekłada się na lepszą zdrowotność, a więc i wyniki." – uzupełnia hodowca.

Wyhodowanie warchlaka wysokiej jakości nie jest rzeczą łatwą, jednak w Polsce możemy takie wyprodukować, które będą osiągać bardzo dobre wyniki produkcyjne przy niższym koszcie zakupu.
 

"Polscy hodowcy nie odstają niczym od hodowców produkujących prosięta za granicą np. w Danii – materiał genetyczny, tak jak w przypadku zwierząt pana Marka pochodzi z wyspecjalizowanych ferm duńskich. Ogromną zaletą takiej sytuacji jest krótsza droga warchlaków na fermę czy możliwość skontaktowania się z lekarzem prowadzącym stado w razie niepokojących objawów na tuczarni." – mówi Adam Tomczak, specjalista ds. trzody chlewnej De Heus.

 

"Zdecydowanie. Zwierzęta z polskich ferm mogą szybciej się zaaklimatyzować w polskiej tuczarni, dzięki czemu zachowują lepszą zdrowotność i wyniki produkcyjne mogą być dużo lepsze niż u zwierząt, które przyjechały z Danii." – potwierdza hodowca, Marek Rymszewicz.

Jak wygląda organizacja pracy na tak dużej fermie?

"Mamy 21 grup, po 24 lochy w każdej, a cykl jest tygodniowy. Korzystamy z duńskiej genetyki, więc mioty są duże. Dlatego musimy mocno się starać, by efektywnie odchować możliwie jak najwięcej prosiąt. W odchowie nadliczbowych prosiąt korzystamy z mamek oraz baby roomów. Przy maciorze zostaje tyle prosiąt, ile jest sutków. Reszta prosiąt odchowywana jest w baby roomach. Planujemy ich rozbudowę, ponieważ obecnie mamy miejsce jedynie na odchów dodatkowo 40 prosiąt z tygodnia. Baby room, wyposażony w linię rozprowadzającą mleko, pozwala na osiągnięcie wyższej wagi odsadzeniowej oraz większą odchowalność, no i szybką obsługę zwierząt. Średnio żywo urodzonych w miocie jest 19 prosiąt, odsadzanych jest 16." - mówi Marek Rymszewicz

Wyzwania hodowli

Hodowla loch niesie ze sobą wiele wyzwań, wśród których wymienić można m.in. poprawę wskaźników odsadzenia, uzyskanie większej wagi odsadzeniowej oraz większego współczynnika przeżywalności prosiąt. Ważnym aspektem jest też zbieranie danych produkcyjnych (np. wskaźnik prośności lochy, liczba martwo i żywo urodzonych prosiąt, liczba odsadzonych prosiąt na lochę na rok, skuteczność krycia), które warto gromadzić, by móc je analizować, mieć kontrolę nad kondycją stada i wdrażać właściwe działania. Kluczowa jest także kontrola krytycznych punktów odchowu prosiąt, do których należą osiągnięcie odpowiedniej wagi, dostęp do właściwej jakości i ilości mleka czy też pobranie odpowiedniej ilości siary.

 

"Praca z lochami często stanowi długą i krętą drogę, na której spotyka się wiele trudności. Jednakże, dzięki współpracy np. z doradcami żywieniowymi i lekarzami weterynarii ta droga jest łatwiejsza, a sukcesy hodowlane dają wiele satysfakcji." – stwierdza Marek Rymszewicz.

 

"Zachęcamy do hodowli w cyklu zamkniętym, dzięki temu hodowca będzie niezależny od importowanego warchlaka. Dobrze zarządzany cykl zamknięty gwarantuje zdrowotność stada, wyższą opłacalność, a przede wszystkim stabilność produkcji rolniczej, co w dzisiejszych czasach stanowi wyzwanie." – mówi Wojciech Szulgo.

 

"Jak przejść na cykl zamknięty? Drogi są dwie. Przebudowa bądź rozbudowa istniejących budynków na pomieszczenia dla loch. A druga bardziej odważna decyzja to pobudowanie nowej fermy od podstaw." – dodaje Adam Tomczak.

 

"Zdajemy sobie sprawę, że dzisiejsze czasy są wymagające. Wiemy jak ważne jest stado podstawowe i jego rozwój, dlatego wspieramy hodowców m.in. poprzez ich kompleksowe wsparcie w hodowli loch, w zakresie zootechniki, żywienia czy preferencyjnego finansowania zakupu loszek lub finansowania remontu stada." – stwierdza Szulgo.

Dodatkowo w przyszłym roku wchodzą w życie przepisy ograniczające stosowanie antybiotyków i tlenku cynku w hodowli. "Przed nami wiele wyzwań, ale na nowe przepisy jesteśmy przygotowani. Sporadycznie stosujemy tlenek cynku i antybiotyki, ponieważ nieustannie dbamy o profilaktykę i dobrostan naszych zwierząt. Mamy, opracowany wspólnie z doradcą żywieniowym, wieloletni plan działania, nie działamy doraźnie." – mówi Marek Rymszewicz.