Duży optymizm, pomysł na rozwój i odwaga do podejmowania decyzji biznesowych

09 kwi 2021

Recepta na sukces w hodowli drobiu? Duży optymizm, pomysł na rozwój i odwaga do podejmowania decyzji biznesowych. Efekt? Piękne gospodarstwo, 6 kurników - ferma, po której spaceruje się jak po parku - cicha, czysta, z widoczną troską o dobrostan zwierząt i… świetne wyniki po każdym rzucie. Do rozmowy o brojlerach, rynku i przyszłości zaprosiliśmy hodowcę drobiu, Pana Tomasza Ślesickiego.

Proszę nam trochę opowiedzieć o swojej fermie.

Moi rodzice hodują trzodę chlewną. Kilkanaście lat temu z tradycyjnej hodowli, takiej jak było to kiedyś, przeszli – trochę za moją namową - na bardziej przemysłową, i wybudowali chlewnię. Wiele ferm w okolicy było wówczas w podobnej sytuacji.

Kiedy skończyłem 18 lat skorzystałem z programu dla młodych rolników. Przygotowałem projekt i otrzymałem pozwolenie na 4 kurniki. Aby formalności programowe były zrealizowane, kupiłem agregat i… postawiłem dwa pierwsze obiekty. Rok później postawiłem trzeci. Koniunktura była sprzyjająca, bo cena brojlera była wówczas bardzo wysoka. Choć ceny surowców również.

Dziś wraz z narzeczoną prowadzimy chów na 6 działających obiektach oraz mamy projekt i pozwolenia na kolejne 3 - planuję stawiać jeden na rok. Łącznia obsada na tych wszystkich kurnikach to pół miliona brojlerów w rzucie. Kiedyś chciałbym postawić kolejnych 10 obiektów. Ale póki co to sfera marzeń…

Od kogo się Pan uczył hodowli?

Część wiedzy zdobywałem dzięki znajomym hodowcom. Zresztą, kiedy teraz spotykam się z nimi, zwykle rozmawiamy na tematy drobiarskie. Te rozmowy zawsze czegoś uczą. Jednak, ostateczne decyzje podejmuję zupełnie autonomicznie.

Wierzę, że obiekt musi być zawsze odpowiednio przygotowany, umyty i zdezynfekowany. Musi być również wygrzany, dobrze wentylowany. Nawet, jeśli koszty hodowli są przez to nieco wyższe, dbałość o dobrostan zwierząt i o ich komfort ma zawsze odbicie w wynikach. A z tych jestem bardzo zadowolony. W poprzednim cyklu uzyskany FCR to 1,54/ kg, a średnia waga, z uwzględnieniem ubiórki w 37. dobie i zakończeniem cyklu w 45. dobie to 2,66 kg, średnio 50kg/m2.

 

Brzmi bardzo imponująco (i imponująco wygląda). Ale w ciągu ostatnich lat postawił Pan nie tylko kurniki.

Owszem. W pewnym momencie pojawił się projekt biogazowni, ale… zrezygnowałem z niego, aby wybudować mieszalnię pasz. Pomyślałem wtedy, ze hossa drobiarska nie będzie wiecznie trwała i że ograniczenie przyszłych kosztów to coś, na co mogę mieć wpływ. No i tak powstała właśnie mieszalnia pasz. I do dziś tego nie żałuję.

 

Przygotowanie paszy to jednak nie sama technologia. To również premiks, zapewniający brojlerowi odpowiednio zbilansowaną dawkę mikro- i makro składników, a hodowcy właściwy sposób mieszania i pewność dobrze dobranych surowców. Jak się Pan do tego zabrał?

Cóż, receptury od początku robi dla mnie żywieniowiec. Najpierw, przez jakiś czas pracowałem z inną firmą, ale szybko rozpocząłem współpracę z De Heus. I tak jest do dziś.

Pasza, produkowana w mojej mieszalni jest chętnie i dobrze wyjadana przez ptaki. Przyrosty są stabilne a ptaki wyrównane. Obserwację stada prowadzimy na bieżąco, by w razie potrzeby zmieniać ustawienia.

Mieszalnia wygląda imponująco - jest bardzo zadbana, sterylnie czysta. Czy obsługa własnej mieszalni pasz jest bardzo pracochłonna i czasochłonna?

Mieszalnia jest automatyczna, a na mojej fermie obsługuję ją tylko ja. Mieszalnia posiada dwa młyny tarczowe i mieszalnik łopatowy o czasie mieszania 220 s. Taki czas mieszania pozwala zachować odpowiednią homogenność. To czas dopasowany do moich potrzeb.

Na tą chwilę jest wystarczająco dużo silosów, aby magazynować surowce na niemal cały rzut dla 6 kurników, chociaż paszę produkujemy raczej na bieżąco.

Wydajność mieszalni to 10-11 ton na godzinę. Oznacza to, że w 8-godzinnym systemie pracy, przygotowanie paszy na cały cykl zajmuje 14 dni. Oczywiście w prostym rachunku.

Nawet przy większej ilości ptaków przygotowanie paszy byłoby możliwe, ale wymaga to odpowiedniej organizacji fermy oraz zaplanowania cykli. Póki co to tylko teoria, bo nie potrzebujemy jeszcze takiej wydajności.

A co jest największym wyzwaniem hodowcy, który robi paszę sam?

Na pewno brak czasu. Wiele rzeczy się na to składa: oprócz produkcji paszy, trzeba  znaleźć dostawców surowców, obdzwonić ich, przyjąć surowiec. Surowiec sprawdzam organoleptycznie, może w przyszłości mieszalnia zostanie wyposażona w odpowiednie laboratorium. Część dostawców to tacy, od których kupuję regularnie, można powiedzieć, ze są sprawdzeni.

Wyprodukowaną przeze mnie paszę wyrywkowo badamy, tu korzystam z usług laboratorium De Heus. Wtedy mam pewność, że surowce były w porządku.

To trochę inaczej niż z gotową paszą. Kiedy przyjeżdża starter De Heus w beczce, jest zasysany do silosów. Jest on już przebadany i cały proces trwa znacznie krócej.

Na szczęście premiks, który kupuję od De Heus o koncentracji 1,25% nie wymaga ode mnie dodawania żadnych  tzw „polepszaczy wyników produkcyjnych”, co na pewno pozwala zaoszczędzić pieniądze i czas. Dodatki tego typu często kosztują tak wiele, że mieszanie paszy mija się z celem ze względu na zbyt małe oszczędności na tonie paszy. U mnie ilość składników jest ograniczona. Pracujemy tylko na surowcach białkowych, zbożach, tłuszczu, fosforanie, kredzie i soli.

Czy jest coś takiego, za co szczególnie poleciłby Pan firmę De Heus innym hodowcom?

Oprócz dobrej współpracy, kontaktu z przedstawicielami i produktów dobrej jakości? Bo z tych jestem bardzo zadowolony - zarówno z premiksów, jak i startera.

Elementem współpracy z De Heus, który poleciłbym innym hodowcow, z pewnością jest to kontraktacja. Dzięki temu, że firma De Heus zapewnia mi obsługę kontraktacyjną w zakresie odbioru żywca, mogę spać spokojnie. Tu nie chodzi o to, że wynik finansowy na kurnikach jest lepszy - dwa kurniki są w wolnym rynku i długoterminowo wyniki finansowe na poszczególnych obiektach są pewnie podobne. Chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo. De Heus jest stabilną firmą, ma możliwość sprawdzenia kontrahentów, a prawdopodobieństwo, ze pewnego dnia powiecie „nie płacę” jest znikome, dużo mniejsze niż przy bezpośredniej pracy z ubojnią. A dla mnie płynność finansowa jest ważna - mam marzenia i nie chciałbym z nich rezygnować.

Skoro o marzeniach mowa. Jakie ma Pan plany na przyszłość?

Tak jak wspominałem, niedługo postawię 3 kolejne kurniki. Ale nie chciałbym na tym zakończyć. Może w kolejnych latach spróbuję z dalszą rozbudową fermy i strefy magazynowej wraz z suszarnią?

Życzymy powodzenia i trzymamy kciuki za realizację planów!

A tych z Państwa, którzy są zainteresowani własną produkcją pasz zapraszamy do współpracy z De Heus. Więcej informacji o premiksach w De Heus znajdziecie tutaj.